Czy to normalne, że ktoś nie ma pojęcia o co chodzi w wyścigach kolarskich?
Zdaniem trenera to zupełnie normalne. Tzn nie jest to normalne ale jest to zrozumiałe, że ktoś tego nie rozumie. Nie ma prawa rozumieć. Wyścigi wieloetapowe, bo o nich głównie mowa, dla przeciętnej osoby to jakiś kosmos.
Generalnie chodzi to żeby przejechać wszystkie etapy w jak najkrótszym czasie i to niby jest zwycięzca. Niby, bo są też inne klasyfikacje na tym samym wyścigu. Sprinterzy, czasem górale, uciekinierzy nie są zainteresowani klasyfikacją generalną. Ostatecznie o zwycięstwo walczy pewnie dziesięciu kolarzy, reszta, walczy w swoich klasyfikacjach. Często bardzo prestiżowych i bardzo wartościowych jak wspomniany „sprinter”.
(albo pomaga swoim najsilniejszym kolegom z drużyny)
Przykład:
Oglądając wyścig widzimy ucieczkę dnia. Jest nasz rodak, walczy o zwycięstwo, jednak na metę przyjeżdża pół godziny za głównym peletonem.
Jest dekorowany jako najwaleczniejszy, są też inni dekorowani. Jest lider, którego nie widać na czele peletonu od tygodnia.
Kolejny dzień to samo, kolejny to samo. Kolarz/kolarka którzy wygrywają etapy w tej najważniejszej klasyfikacji generalnej zajmują dalekie miejsca.
Podsumowując: jest to nie do ogarnięcia dla osoby niezwiązanej z kolarstwem.
Generalnie chodzi o sponsorów, kontrakty, zobowiązania wobec drużyny, są to też pewnego rodzaju logiczne zagrywki, trochę też porozumienie pomiędzy kolarzami, zmęczenie, skrajnie długie etapy i wyścigi i wiele wiele wiele więcej czynników.